|
|
|
WIERSZE Z PODKARPACIA # JÓZEF JEŻOWSKI
|
|
|
RODZINA ULMÓW
Józef, Wiktoria z markowskiej ziemi
Żyli przed laty tu z dziećmi swymi
Tutaj wyrośli, tu się zrodzili
W trudzie i pracy życie spędzili
Na skraju wioski gdzie mała chatka
Sześcioro dzieci, ojciec i matka
Żyli w miłości,w zgodzie,szczęśliwie
Na swojej roli, markowskiej niwie
Dwojga rodziców pracą strudzeni
Na kilku morgach ojcowskiej ziemi
By swoim dzieciom dać utrzymanie
Proszą wciąż Boga, dopomóż Panie
Nadszedł czas wojny, krwawej pożogi
Germańska buta, okupant srogi
Wciąż sieje terror na polskiej ziemi
Rozpacz, niedola tu między swymi
Szerzy się przemoc, gwałt i bezprawie
Gwiazda Dawida wszyta w rękawie
Żydowska rasa w gettach zamknięta
Któż te okrutne czasy pamięta
Józef, Wiktoria, zdjęci litością
Dają schronienie żydowskim gościom
Pod dach przyjmują ich nocą, skrycie
By przed zagładą ratować życie
Podstępna zdrada, podły uczynek
Sprawią że wkrótce pod ich budynek
O wczesnym ranku Niemcy się zjawią
W sposób okrutny Ulmów rozprawią
Żydowskich gości dosięgły strzały
Zbudzone dzieci bardzo płakały
Pada Wiktoria z dzieciatkiem w łonie
Gromadka dzieci cała w łzach płonie
Kula dosięga z żoną Józefa
Okrótny wyrok też dzieci czeka
Skończyli życie rodzice mili
Mała Marysia wciąż we łzach kwili
Wkrótce też dzieci dosięgnie kula
Malutki Franuś Basię przytula
W łzach stoi Stasia i Antoś mały
Władzio w koszulce drży w strachu cały
Słychać szczęk broni i głośne strzały
Padają dzieci i Antoś mały
Ich drobne buzie tchną już spokojem
Po krótkim życiu z trudem i znojem
Ulecą w niebo jak pańscy święci
Niech Bóg łaskawy ma ich w pamięci
Bo życie swoje za innych dali
Markowskie dzieci, wówczas tak mali
Po krótkim życiu, śmiertelnym boju
Teraz zaznają szczęścia spokoju
A Matka Boska, najczulsza z matek
Wyciąga dłonie do swoich dziatek
Znowu są razem wraz z rodzicami
Z babcią i dziadkiem i z aniołami
Modlą się za tych którzy strzelali
Do dzieci Ulmów, gdy ci płakali
Rodzina Ulmów jest dziś symbolem
Tych którzy chcieli poprawić dolę
Żydowskiej braci co przed latami
Mieszkała wspólnie, tu razem z nami
Toczy się proces zacnej rodziny
Która przeżyła dni i godziny
W swojej chałupie na skraju wioski
Tu zostawili radości troski
Wkrótce zostaną oni świętymi
Dając świadectwo markowskiej ziemi
Iż jej mieszkańcy, choć żyli w trudzie
To wyjątkowi wspaniali ludzie
J. Józef.
|
|
|
|
|
|
|
|
RANO.
Pośród wioski,tam gdzie z wieży
Odzywa się dzwonek
Ludzi wzywa do pacierzy
Bo już świta dzionek
~~#~~#~~#~~
Zapłakana wśród gwiazd płonie
Jutrzenka bez końca
Bo jej smutno że wnet zginie
Wśród promieni słońca
~~#~~#~~#~~
Złote włosy jej rozwiane
Ponad całą ziemią
Kwiaty we łzach jej skąpane
W krocie barw promienią
~~#~~#~~#~~
Tam na niwie,gdzieś wśród rosy
Zakwilił skowronek
I poleciał pod niebiosy
Gdy usłyszał dzwonek
~~#~~#~~#~~
Coraz wyżej, gdzieś aż w niebie
Bogu chwałę głosi
I za ludzi,i za siebie
Stwórcę świata prosi
~~#~~#~~#~~
A rzewliwy śpiew skowronka
Ludu korne pienie
Dla Maryi śpiew skowronka
Brzmi na pozdrowienie
~~#~~#~~#~~
A Maryja, matka nasza
Słyszy tkliwe pienie
I u Boga nam wyprasza
Grzechów odpuszczenie
~~#~~#~~#~~
W górę serca,wszyscy wierni
Wieczór czyli dnieje
Bo Maryja pewno spełni
Swych dzieci nadzieję.
~~#~~#~~#~~ |
|
POŁUDNIE
Słońce bardzo rano wstało
Z poza góry szczytu
Wnet pół drogi ubieżało
Wśród niebios błękitu
~~#~~#~~#~~
Połą swojej złotej szaty
Ziemię przyodziało
Po promieniach zdrój bogaty
Ciepła na świat zlało
~~#~~#~~#~~
Rolnik w polu utrudzony
Ociera pot z czoła
Dzwon na wieży zawieszony
Do pacierzy woła
~~#~~#~~#~~
Słysząc z wierzy to dzwonienie
Rolnicy klękają
I anielskie pozdrowienie
W niebo przesyłają
~~#~~#~~#~~
Ponad ziemią kończąc piosnki
Skowroneczek leci
I wśród zboża podal wioski
Karmi głodne dzieci
~~#~~#~~#~~
Ogień przygasł na kominie
Obiad zastawiają
I do jadła gospodynie
Czeladź zapraszają
~~#~~#~~#~~
Za posiłek po znużeniu
Czeladka dziękuje
Odpocząwszy w lipy cieniu
Znów dalej pracuje
~~#~~#~~#~~
I skowronek swe pisklęta
Swe pożegnał dzieci
Dzwoni piosnka rozpoczęta
A on w niebo leci
~~#~~#~~#~~
Wyśpiewuje ponad rolą
Czeladź w pracy skora
Zgadzając się z wolą bożą
Robi do wieczora.
~~#~~#~~#~~ |
|
WIECZÓR
Słońce dzienny bieg skończyło
Drzemie za górami
Błękit nieba przyodziało
Złotymi chmurami
~~#~~#~~#~~
Stado bydła co się pasło
Wśród błonia,na trawie
Widząc że już słońce zgasło
Pije wodę w stawie
~~#~~#~~#~~
Nakarmione, napojone
Wraca do zagrody
Każde idzie w swoją stronę
Szukając ochłody
~~#~~#~~#~~
Tam na Tatrach gwizdnął baca
Baran przy nim dzwoni
A owieczki pies nawraca
Bo już czas z połoni
~~#~~#~~#~~
Już w szałasie stado beczy
Baran przy drzwiach stoi
I przy jego wiernej pieczy
Baca owce doi
~~#~~#~~#~~
I gosposie doją krowy
Gotują wieczerzę
A na wierzy dziadek wsiowy
Dzwoni na pacierze
~~#~~#~~#~~
Księżyc bladą twarz wychylił
I wita Jutrzenkę
Ludek wiernie głowę schylił
Pozdrawia Panienkę
~~#~~#~~#~~
Przepióreczka kwoka w prosie
Konie rżą w oborze
A w ożywczej chłodnej rosie
Już się kąpie zboże
~~#~~#~~#~~
Tam na jednej nóżce stoi
Pod skibą skowronek
By nie zasnąć wciąż się boi
Gdy zaświta dzionek
~~#~~#~~#~~ |
|
ŚWIT
Błysło świtem zaranie
Półmrok spada powoli
Z wiarą idę o Panie
Ziarno rozsiać na roli
~~#~~#~~#~~
Trud mnie dzienny nie zmorze
Czy ciężkiej pracy znój
Tylko Ty mi o Boże
Siew pobłogosław mój
~~#~~#~~#~~
Wszak ty żywisz ptaszęta
Co nie orzą, nie sieją
Twoja Panie moc święta
I mnie krzepi nadzieją.
~~#~~#~~#~~
NA DROGĘ ŻYCIA
Na drogę życia wziąłem trzy kwiatki
Od przyjaciela, siostry i matki
I myślę sobie, mam trzy kwiatki świeże
Teraz się dowiem, kto mnie kocha szczerze
~~#~~#~~#~~
Najpierw uwiędnął kwiat od przyjaciela
Potem uwiędnął kwiatek mojej siostry
Tylko kwiatek matki pozostał wciąż świeży
Bo tylko matka kochała mnie szczerze
~~#~~#~~#~~
|
|
|
|
|
|
|
|